0
pabien 11 lipca 2025 07:21
Wyjechałem z Polski będącej w objęciach niżu genueńskiego. Już nie padało, ale ciepło nie było. Pierwszy etap był akurat na północ - ćwiczony przez wielu: Kopenhaga. Tam lato pełną gębą - plażing i smażing.

Następny przystanek Frankfurt. Pogody nie odnotowałem, ale za to przegapiłem overbooking na moim locie. Boli do teraz. Wcześniej okazało się, że zupełnie niepotrzebnie kupiłem priority na lot Wizzairem

Jak wynika z poprzedniego akapitu samolot Discover Airlines wypełniony jest w 100%. Podróż nie jest szczególnie komfortowa, ale spodziewałem się że będzie gorzej. Ciekawe jaka część pasażerów wysiądzie w Windhuku? Teoretycznie powinna większość, wkrótce się okaże.

Ciekaw jestem tej pogody na miejscu. Prognozy i historyczne dane mówią, że w dzień powinno być miłe 20+, ale w nocy temperatura może spaść do sześciu stopni. Nie mam ciepłych spodni ani ciepłych butów, uznałem że w nocy będę spać, tylko jeszcze nie wiem gdzie, nie mam też śpiwora

Plan dziesięciodniowej wycieczki to przylot od Victoria Falls, stąd do Bulawayo, potem Gaborone, może Francistown. Dalej przejazd do Johannesburga a stamtąd samolot do Harare, potem powrót do Victoria Falls. Może się uda odwiedzić wodospady? Zwierząt znów nie będzie, chyba że jakieś zobaczę z autobusu. Kiedyś będę musiał coś z tym zrobić, ale n razie priorytetem jest obserwacja życia codziennego ludzi


Sent from my iPhone using TapatalkA jednak, w sumie pisał o tym @Gadekk Windhuk z dotykaniem ziemi.

I nawet rury maja w budynku terminalu Image


Jeszcze i salonik udało mi się zaliczyć. Jedzenie na zimno, ciepło, alko wszelakie kawa, herbata

ImageTrochę się zastanawiałem dlaczego nie za wiele byłem w stanie znaleźć na temat transportu w Zim. Po prostu nie ma zbyt wielu opcji.

Na lotnisku usilnie chciano mnie zawieźć na przystanek autobusu w Vic Falls. Nie do końca rozumiem sens, skoro autobus musi przejeżdżać obok lotniska.

No to mówią mi, że niebezpiecznie. Jakoś mi się nie wydawało.

Poczekałem niestety prawie 3h, ale to nie był ostatni problem.

W międzyczasie próbował się ze mną zaprzyjaźnić czlowiek, który przyjechał na lotnisko odebrać paczkę przesłana mu przez BA. Jakoś nie za bardzo wierzyłem, dokumenty które mi pokazywał wyglądały źle. Jednak to chyba on był w tym oszukany, bowiem tę samą historię opowiadał Tomowi, okolicznymi mieszkańcowi, który mi tłumaczył, że to całe wydarzenie nie .a sensu.

Było słoneczko małe 29 stopni, czekanie nie okazało się straszne. Gorzej, że autobus dojechał do Hwange - z malowniczymi dymiącymi kominami i tam zatrzymał się na pięciogodzinny popas. Dodam, że zostałem o tym poinformowany przed kupnem biletu za 15 USD. Zostały 2h, w Bulawayo. Objecuka mi, że znajdę tam otwarty hotel. Jeśli się nie da to pójdę spać w Holiday Inn
W Zim jesień (jak w Polsce, tylko koloer inne)

A w Vic Falls mają całkiem przyjemne to lotnisko.

Dochodzi jeszcze zachód słońca o poziomie krwawości 8/10

Image Image Image

Image

Acha, ceny jedzenia. Sądzą z kurczakiem, ryba i czymś jeszcze 1 USD. Ruska sałatka z frytkami 1 USD, sądzą z T-bone 2 USDDroga do Bulawayo nie była łatwa. Potworne dziury, już się nie cieszę na to, że za kilka dni będę nią wracał

Przyjechałem do miasta trochę po 3 w nocy, szybko znalazł się taksówkarz, któremu dałem głupie zadanie znalezienia mi hotelu w konkretnym miejscu i zgodziłem się na 5 USD za to (zdaje się, że 4 za dużo, ale siły na negocjacje starczyło mi tylko, żeby powiedzieć, że 10 USD to chora stawka)

Zostałem zawieziony do hotelu za 80 dolarów, a potem Pan miał mi do zaproponowania już tylko loge pod miastem. Na szczęście wcześniej na mapie znalazłem hotel Royal I poprosiłem o zawiezienie tam. Cena 39 dolarów, wnętrz ciekawe, ale okres świetności mające dawno za sobą. Plus impreza w restauracji.

Od noclegu chciałem tylko, żeby łóżko było wygodne i ciepła woda w prysznicu. Pierwsze się spełniło, wody natomiast nie było w ogóle. To znaczy kiedy poprosiłem dostałem wiadro na dodatek ciepłej, tylko o 7 rano Pani zapukała, aby jej oddać wiadro.

Dowiedziałem się też jak sobie radzą z zimnem zimą. W recepcji siedzą w kurtkach, a goście dostają ciepły koc Image Image ImageW internecie już wcześniej przeczytałem skąd odjeżdża autobus do Gaborone, więc z mojego hotelu zlokalizowanego niedaleko (dzięki zachowaniu jednak resztek asertywności w nocy) był to krótki spacerek.

Miasto wygląda OK, jest sporo modernizmu, nawet jakoś brutalik się znalazł.

O 11:15 udało mi się kupić bilet na autobus na 12, odjechał jakoś bliżej 13, ale za to droga była doskonała, szczególnie w porównaniu do tej z Vic Falls.

Dodaj Komentarz

Komentarze (5)

pabien 12 lipca 2025 17:08 Odpowiedz
W internecie już wcześniej przeczytałem skąd odjeżdża autobus do Gaborone, więc z mojego hotelu zlokalizowanego niedaleko (dzięki zachowaniu jednak resztek asertywności w nocy) był to krótki spacerek. Miasto wygląda OK, jest sporo modernizmu, nawet jakoś brutalik się znalazł.O 11:15 udało mi się kupić bilet na autobus na 12, odjechał jakoś bliżej 13, ale za to droga była doskonała, szczególnie w porównaniu do tej z Vic Falls.
pabien 14 lipca 2025 12:08 Odpowiedz
Przejście przez granicę zajęło z godzinę, ale było bezstresowe, choć składało się na nie również przeszukiwanie bagażu. Mój potraktowano bardzo ulgowo. Na granicy wszyscy mili i uśmiechnięci.Francistown niestety nie zachwyciło mnie, ale może nie doszedłem do najciekawszych miejsc?W międzyczasie próbowano mnie okraść, a w zasadzie ten na jakieś dwie sekundy okradziono. Dużo w tym mojej nieuwagi. Jeden ktoś coś mówił o mojej brodzie i zaczął ją dotykać, po chwili otoczyli mnie inni, kiedy się odwróciłem zobaczyłem mój telefon przechodzący z ręki do ręki. Na szczęście trzecia była moja. Odebrałem telefon i sobie poszedłem.To był kolejny powód dla którego zdecydowałem się opuścić Francistown i pojechać nocnym autobusem do Gaborone. Trochę hardkor, ale autobus zbadałem wcześniej organoleptycznie, wybrałem sobie miejsce (źle), więc droga powinna być OK. AAutobus jedzie strasznie długo, załatwiając po drodze rozliczne interesy, ale jeśli już jedzie to szybko. Nigdy dotychczas nie jechałem autobusem 130 km/h. Droga była dobra bądź bardzo dobra.Cały koncept tej jazdy zasadzał się na tym, że liczyłem na wczesne zameldowanie w bardzo drogim Garden Inn w Gaborone. I to się udało. Zameldowałem się o 6:30,mogłem więc odespać nierówno przespaną drogę.Zapomniałem jeszcze wspomnieć o spotkaniu w autobusie do Francistown. Długa historia, może ja tu w wolnej chwili zrelacjonuję. Samo Gaborone okazało się ciekawsze niż sugerowałoby to pierwsze wrażenie
pabien 15 lipca 2025 23:08 Odpowiedz
Nie idzie mi ta relacja. Za dużo się dzieje dookoła. Też trochę za długą trasę sobie wybrałem i wszędzie będę musiał wrócić. Dziś przejechałem autobusem z Gaborone do Joburga, a w zasadzie to Pretorii, którą sobie pozwiedzałem - cudo. Pod względem atrakcyjności na metr kwadratowy wyprzedziła Kiszyniów, który dotychczas zajmował u mnie pierwsze miejsce.Przekraczanie granicy równie miłe i przyjemne jak tej między Zim a Botswaną.Winny jestem kilka zdań w tytułowej sprawie. Tu dzień jest krótki i rzeczywiście robi się chłodno, dla tubylców to przeraźliwe zimno. Mi wystarcza polar. Jakoś tak niska temperatura jest słabo odczuwalna, może że względu na brak wiatru. W dzień jest cudownie do zwiedzania. Temperatura idealna.Jeśli zaś chodzi o radzenie sobie z zimnem w hotelach w Gaborone, to oni zdecydowanie mają tam jakieś systemu centralnego ogrzewania. Jest komfortowo ciepło. W Joburgu ogrzewam się klimatyzacją
pabien 21 lipca 2025 12:08 Odpowiedz
Harare to dopiero pozytywne zaskoczenie. Podobnie modernistyczne jak Pretoria tyle, że można po nim bezpiecznie chodzić dniem i nocą. Setki wspaniałych budynków, zero problemów z fotografowaniem, zazwyczaj daje się wejść do hallu.Bardzo mi się nie chciało stamtąd wyjeżdżać. Jednak Bulawayo jest podobnie atrakcyjne, a na dodatek jakby bardziej rozrywkowe - nawet chciałem udać się na mały clubbing, ale o 21 zabawa nigdzie się na poważnie nie zaczęła, a ja chciałem jeszcze trochę pozwiedzać następnego dnia.Drogą Harare Bulawayo jest całkiem OK, wybrałem wyjątkowo wygodny autobus, w którym nawet serwowano wodę i czipsy za free.Autobus Bulawayo Vic Falls to inna historia i w sumie jedyna wpadka w tej podróży, ale na swój sposób było warto. O tym będzie później
pabien 22 lipca 2025 17:08 Odpowiedz
Botswana to dziwne państwo. Takie mało widoczne (zresztą jest maleńkie). Do tego porządna infrastruktura i znośne ceny. Jednak nie to jest najistotniejsze. Ważniejsza jest różnica między Botswaną a RPA. O ile w drugiej większość tego co najatrakcyjniejsze jest za drutami i osłaniane przez ochroniarzy, o tyle w Botswanie można wszędzie zajrzeć, a ochrona raczej pozwala niż nie. I jest bezpiecznie - bardzo w dzień i w nocyNo i kolejna sprawa - wszystko można fotografować (znaczy ja nie fotografuję ludzi, bo to żenada).I wszędzie można płacić kartą.Może kiedyś pojawia się tu zdjęcia (choć zachęcam do samodzielnego ogladania).Polecam Uniwersytetu - naprawdę słodziak, po wejściu na kampus czuje się tak przyjemnie, że w ogóle nie chce się stamtąd wychodzić. Do tego jest kilka bardzo atrakcyjnych kościołów - otwartych bardziej niż w PL, budynki administracji, wieża ciśnień, uniwersytet medyczny, osiedle przy szkole średniej, samo centrum. Wisienka na torcie jest piękny brutalistyczny budynek (niestety u progu rewitalizacji. Ja się boje tego słowa.Podróży do Johannesburga była raczej wygodna, choć widoki trochę rozczarowały. Wysiadłem w Pretorii, choć nie miałem tego w planach, ale architektura centrum jest urzekająca. Tym razem nikt nie ostrzegał mnie, że jest niebezpiecznie, więc zrobiłem sobie całkiem długo spacerek, ale żeby porządnie pozwiedzać potrzeba by było jeszcze pewnie że 20 takich.Lot do Harare byłby bez historii, gdyby nie to, że to mój lot nr 700. Harare ma ładne, nowe lotnisko. Działa volt i indrive. Z niezrozumiałego dla mnie powodu nocleg zarezerwowałem sobie poza centrum. Miły, ale nigdzie. Zupełnie nie wiedziałem czego mam się tam spodziewać, dlatego postanowiłem sobie przejść te 4 km na piechotę obserwując dokładnie okolice, ale o tym później