0
abelincoln 4 listopada 2022 11:47
Image

Na początek glejt że mnie odprawiono na "prom" do Conceicao.
Image

A samo Conceicao de Jacareí? Gdyby nie fakt że to troszkę większa miejscowość, nazwałbym to ulicówką - jedna duża dwupasmowa arteria przez środek że sklepami, warsztatami i restauracjami oraz druga, mniejsza ulica prowadząca do portu, gdzie jest pełno sklepów oferujących transfery oraz niezbędne turystom bzdurki. Cała reszta miasteczka, to tak na dobrą sprawę tylko poboczne dodatki. A przynajmniej tak to wygląda z perspektywy dwugodzinnego turysty. Pewnie krzywdząca ocena, bo nawet mają busa jeżdżącego trasą okrężną po mieście, ale cóż, to jedyna ocena jaką sobie wyrobiłem.
Image
Image
Image

Chociaż, takie bardzo przyjemne miejsce znajduje się o 5 minut spaceru od przelotówki. Jest cień, jest bar, jest chłodny powiew od rzeczki. Cóż więcej chcieć w oczekiwaniu na transport... Szkoda tylko, że nie ma informacji o opóźnieniach, bo lepiej by mi się czekało tę dwie godziny na krzesełku przy wodospadzie niż na przystanku przy drodze szybkiego ruchu...
Image
Image

Cóż, opóźniony przyjazd, opóźnionym przyjazdem - ale na trasie powiększamy spóźnienie, bo jest sporo odcinków z ruchem jednokierunkowym i często sobie stoimy. Na dodatek kierowca I jego asystent są doskonałym przykładem tutejszej kultury i jak na postój przyjeżdżamy pierwsi, po kilku minutach dołączają do nas dwa inne autokary - to one dawno odjadą zanim my skoczymy nasz popas...
Image

A jeszcze autokarowi się zrobiło chyba za ciepło bo rozwarł maskę i dyszy.
Image

Jak planowałem ten wyjazd, to 5,5h wydawało mi się dość luźnym czasem na przesiadkę pomiędzy autobusem a samolotem. Przyznam się szczerze, że nie brałem pod uwagę opóźnienia autobusu o lekko ponad 4 godziny. Więc przesiadka zrobiła się "optymalna". Na szczęście się wyrobiłem. Swoją drogą, ciekawy jest podział przy kontroli bezpieczeństwa w SDU na ludzi z bagażem i na ludzi bez. Początkowo chciałem pójść - jako że mam plecak - do tej kolejki z bagażami, ale po pierwsze do tej "bez" szli ludzie z dużo większymi niż mój, a po drugie była o połowę (co najmniej) krótsza...
Image

Ale z pozytywnych rzeczy, to udało się wylicytować upgrade za całe 10 dolarów (minimalna stawka).
Image

Gorzej, że wsadzili nas do samolotu i potem na pokład wszedł gość z "maintenance" na plecach i zaczął coś pisać w wielkiej książce, którą zostawił potem w rękach stewardesy. I pisał przez dobre 15 minut. Mam nadzieję, że wpisywał się jej do pamiętnika, a nie wpisywał do dziennika obsługi samolotu, że musiał wyklepać łopatki silnika albo co...
Image

A lotnisko docelowe troszkę martwe o tej porze...
Image

Na szczęście już w ibisie przylotniskowym.@piotrkr spoko, spoko, planowałem coś takiego we wpisie podsumowującym wydatki.No i brazylijski etap wyjazdu można zakończyć tym wpisem - siedzę sobie już w lounge na GRU i relaksuje się przez ciężkim, 10-cio godzinnym lotem. Na leżąco w dodatku. [emoji16]
Image

Jeszcze tylko coś, co mnie bardzo śmieszy w Brazylii, czyli tutejsze kubły na śmieci - przed każdym (prawie) domem.
Image

Tutaj nawet w wersji lux, czyli zamykanej.
Image

Swoją drogą, ja wiem że Sao Paulo to niebezpieczne miejsce, ale ten wannabe Mad Max robi wrażenie.
Image

A propos pojazdów, mieszkam w mieście w którym korki zdarzają się - przynajmniej z perspektywy osoby, która używa samochodu raz na kilka miesięcy, więc jestem pod sporym wrażeniem tutejszych. Wczoraj naprawdę dużo czasu stracił autobus, a dzisiaj, w sobotni ranek, droga na lotnisko też była w sporej części w korku. Ciężko jest mi wyobrazić sobie jak można tak codziennie funkcjonować...
Image

I dwie uwagi na temat lotniska. Po pierwsze, automaty do check-inu działają jak chcą, dopiero na 5-tym udało mi się uruchomić apke do TAPu. I w sklepie trzeba uważać. Chciałem wydać na coś resztki waluty, patrzę, a tu ceny takie prawie jak na mieście. Idę do kasy - a tutaj niespodzianka, ceny były w USD, więc tak naprawdę - 5 razy drożej (dotyczy to sklepu zaraz po kontroli bezpieczeństwa).


PS. Wesołych!
ImageTyle to wykoncypowałem, napisałem tylko że mnie to śmieszy. W Foz, w przeciwieństwie do pozostałych części Brazylii które odwiedziłem, akurat było pełno bezdomnych kotów - ciekawe czy na nie też to działa, szczególnie jeśli kosz wisi na murze a nie jest wolnostojący jak na moich zdjęciach...Spędziłem troszkę czasu na GRU T3 i muszę powiedzieć że rozczarowujący był to pobyt lekko. O ile jeszcze 2 z 3 lounge były ok - ale bez rewelacji(później opiszę w odpowiednim wątku), to nie udało mi się wydać resztek waluty. Trzeba będzie kiedyś wrócić do Brazylii...

O "głównym" sklepie bezcłowym już pisałem, poza nim jest jeden kiosk i same bary czy restauracje. Więc jeśli nie chciało się wydać pieniędzy na siłę, to średnio się dało. Cóż, nasza - moja i ich - strata. Będę jak Jurek Kiler. Wydam na polską kinematografię...
Image

Chociaż, nie powinienem narzekać, tak się zapełniłem świeżo wyciskanym sokiem z pomarańczy w saloniku Latam, że nie wiem czy coś w siebie wymuszę na pokładzie samolotu. Czasem powinno się myśleć strategicznie a nie gadzim mózgiem [emoji12]
Image
Swoją drogą, mój lot do Lizbony jest z której bramki? (Zdjęcia z tego samego momentu - tylko język się zmienia)
Image
ImageNo i nikt nie zgadł. Klienci anglojęzyczni korzystali z bramki 307, a portugalskojęzyczni z 308 [emoji16]
Image

Jednak dużo przyjemnej wchodzi się do samolotu rękawem, a nie mając najpierw wycieczkę krajoznawczą po lotnisku - zobaczymy co uda się im wykombinować w Lizbonie. Póki co widzę, że zamiast woreczka dostałem kosmetyczkę. Szkoda, że nie tą z miejskimi widokami, tylko taką nijaką...
Image

Anyhow, tak jak wspominałem dwa tygodnie temu, nie umiem spać w środkach masowego transportu. Nawet w takich wygodnych. Tym razem próbowałem sobie pomóc i jako, że obsługa podczas lotu TAPem jest jaka jest, więc byłem chyba jedynym pasażerem klasy C, który przyszedł na pokład z własnym zaopatrzeniem. Jako że zaopatrzenie pochodziło z kiepskiego saloniku, to i kiepsko zadziałało. No ale nikt nie może powiedzieć, że nie próbowałem. No i pierwszy raz zdarzyło mi się sekretnie polewać sobie w samolocie. Prawie jak Wizzair do Skandynawii. Do kieliszka. Trochę mniej jak Wizzair, ale niemniej - ciekawe doświadczenie. Ale za to jedzenie było w porządku.
Image
Image
Image

Swoją drogą, ciekawy wybór najlepszych filmów every.
Image

A i zimno macie w tej Europie...
ImageW Lizbonie, jak to w Lizbonie. Kolejka do lounge imponująca. Ale chyba jakaś nowość jest, bowiem wydawało mi się, że wcześniej dostępna była Cola, a dzisiaj widziałem Pepsi. Ale też mogą mi się lounge mylić. Kilka ich po drodze było.
Image

Potem miał być krótki skok do Porto i zrobił się bardzo krótki. Załadowali nas do samolotu, nawet przed czasem, ale dość szybko poinformowali, że z przyczyn operacyjnych, ruszymy dopiero za godzinę. Bywa. Załoga pokładowa wykorzystała to do rozdania jedzenia - w końcu godzina to więcej niż trwa lot. A jak już po tej godzinie wystartowaliśmy, to mogły sobie stewardesy zasłonić i pogadać. Gadały na tyle namiętnie, że ledwo zdążyły przejść się po samolocie, gdy już lądowaliśmy w Porto...
Image

Względy operacyjne wyglądają tak:
Image

A w Porto był czas tylko na przejście szybkim krokiem przez kolejną kontrolę bezpieczeństwa i zdjęcie saloniku, i zaczął się boarding. Najpierw pani długo wrzucała w system mój paszport, potem jeszcze dłużej szukała warunków wyjazdowych do UK, a potem kazała pójść na autobus. Który na mój widok sobie pojechał. I tak sobie stałem jak kołek na krawężniku i stałem. Aż się ta sama pani zlitowała i zaprosiła mnie z powrotem. I tutaj znowu byłem sam. Reszta pasażerów patrzyła z daleka na tą moją samotność długodystansowca.
Image

Przyjechał następny autobus, pani mnie znowu wypuściła na zewnątrz - tym razem wsiadłem. Po czym do autobusu zapakowali dużą część reszty pasażerów. Logistyka level master [emoji16]
Image

Zapakowaliśmy się do samolotu, potem zrobił to drugi autobus i czekamy, czekamy, czekamy. Podszedł do mnie steward i powiedział że czekamy na jakiś pasażerów tranzytowych z Brazylii. Kurczę, ja z podwójnym tranzytem dałem radę a na nich trzeba czekać? Miękkiszony [emoji16]

Tyle na nich trzeba było czekać, że straciliśmy slot na lotnisku docelowym i sobie poczekamy dodatkową godzinę. Cóż, chyba nie jest mi pisane dzisiaj nic więcej niż te poranne posiedzenie w lounge. A że południe już minęło, to człowiek miał ochotę na jakąś maderę czy inne Porto. Chociaż, właśnie dostałem smsa, że lot do Londynu jest opóźniony o skromne 45 min. Jak się bawić, to się bawić.

Ale, też pierwszy raz muszę pochwalić załogę - co prawda lot trwał 35 minut, ale jak śmy czekali, to podchodzili regularnie tłumacząc dlaczego czekamy i ile to potrwa, w czasie lotu też byli obecni - zupełnie inaczej niż wcześniejsze loty.
ImageOk, ten wpis będzie poważny. Z małym zdjęciem na koniec.

Wydawało mi się, jedna bezsenna noc nie ma większego znaczenia - aczkolwiek dzisiejsze popołudnie troszkę mną wstrząsnęło. W sensie że o ile wczoraj miałem z 80% siwych włosów na głowie, to dzisiaj mi o kilka procent przybyło.

Ostanie co pamiętam, to przeżuwanie jakiejś bardzo kiepskiej kanapki z szynką i popijanie jej sokiem z pomarańczy w lounge w Lis. Potem mam przebłysk z samolotu, i następnie jestem na przystanku na Heathrow. Ostatni raz tak mi się zdarzyło, jak pierwszy raz w życiu skosztowałem ducha puszczy. Ale tutaj sytuacja jest troszkę inna, bo ani puszczy nie było, ani ducha, tylko zwykła kawa. I sok. I Pepsi max.

Z jednej strony jestem pod wrażeniem że dotarłem tej gdzie miałem, ale z drugiej, jak tu robić relację, jeśli nie ma zdjęć? [emoji16]

Ps.
Nie wiem który to mój pobyt w LIS , ale w końcu udało mi się trafić na zupę. Ona naprawdę istnieje. Warto było dzisiaj zarwać noc [emoji12] ImageLondyński poranek był jak to poranek w Londynie. Szaro, buro, lał deszcz - w końcu przydała się ta przeciwdeszczowa kurtka, którą zabrałem by wykorzystać podczas wizyty u Gardzieli Diabła, ale w końcu zapomniałem jej wtedy wziąć. Nie wybrałem się do centrum, bo taka pogoda spowodowała, że po pięciominutowym spacerze na przystanek byłem przemoczony. A i w Londynie bywam dość regularnie. Więc po powolnym poranku w hotelu - Mercure Heathrow, nic specjalnego - zabrałem się od razu na lotnisko.
Image

Teraz siedzę sobie w Lounge BA i zastanawiam się, jak ona wygląda jak jest bliżej 100% zapełnienia - teraz ponoć jest 60% i jest tłoczno. Ale nie mogę narzekać. Jedzenie jest ok, herbata dobra, cóż więcej chcieć?
Image

No dobra, oczywiście że znajdę powód do narzekania - nie udało mi się na żadnym urządzeniu (a mam 3) podpiąć do tutejszego wifi. Cóż, problemy pierwszego świata.
ImageNo i kończy się ten wyjazd lotem Heathrow - Kopenhaga. I też ostatni lot w najbliższym czasie z przodu. Wcześniej spędziłem troszkę czasu w Lounge South na T5 oglądając z tubylcami mecz Anglii na mundialu - ale poziom emocji wśród nich był równie wysoki jak temperatura za oknem. A sam lot? O godzinę spóźniony - tradycyjnie w tym wyjeździe. Obsługa bardzo powolna, ale z drugiej strony co chwilę sprawdzali czy nie trzeba jeszcze czegoś donieść. Bardzo przyjemne doświadczenie.
Image

Jeszcze dodam w najbliższych dniach post z podsumowaniem - zarówno moich wrażeń, jak i kosztów. A i, by wpasować się w tytuł tej relacji, dostałem przed tym ostatnim lotem informację, że Najlepsza Z Żon wylądowała w szpitalu, więc po pierwsze nie obiecuję tego podsumowania jutro, a po drugie, zderzenie z powakacyjną rzeczywistością nastąpi szybko i mocno.
Image

A w Kopenhadze mróz. W krótkich spodenkach jest zimno...No to czas na obiecane podsumowanie. Tak jak pisałem w początkowych wpisach, nie miałem za bardzo ochoty na odwiedzanie miast i spędzanie tam wiele czasu. O ile Sao Paolo bardzo lekko „liznąłem”, to Rio po dwóch dniach – czy też raczej popołudniach ze względu na pracę – nie zaciekawiło mnie na tyle, by chcieć do niego wrócić. Pewnie jak kiedyś znowu będę w Brazylii, to nie uniknę odwiedzin, ale – znowu – nie będzie to główny punkt programu.

Natomiast jeśli chodzi o przyrodę, to do teraz zbieram szczękę z podłogi. Tak, narzekałem trochę na zamknięcia po argentyńskiej stronie Iguazu, i widzę w pokrewnych wątkach, że nie tylko ja, ale nawet bez tych fragmentów, w połączeniu z brazylijską stroną, jest to niezapomniane przeżycie i warte każdego euro zainwestowanego w podróż.

Natomiast jeśli chodzi o Ilha Grande – to chyba trzeba by powtórzyć to samo. Czyli zachwyt oraz jedno zastrzeżenie. Zastrzeżenie to Villa de Abraao. Bardzo mi się nie podobało to miasteczko i najchętniej bym tam nie wracał, ale ciężko jest odwiedzić Ilha Grande bez korzystania z „uroków” tegoż miasteczka. Cóż, pewnie powinienem znaleźć lepszy nocleg, bowiem to, gdzie mi przyszło spędzić ten prawie tydzień – raczej ciągnęło w dół wrażenia… Ale za to przyroda, fantastyczna. Bardzo chętnie kiedyś tam wrócę by jeszcze troszkę pochodzić po wyspie czy też po-odpoczywać na tamtejszych przepięknych plażach.

Obiecane wydatki. Muszę się szczerze przyznać, że nie planowałem bardzo budżetowo – ładnych kilka razy pozwalałem sobie na jakieś przyjemności. W „dziennych” wydatkach nie ma pobytu na Ilha Grande, ponieważ płaciłem tam gotówką (bo wydawało mi się, że tylko tak można). Pieniądze pobrałem z bankomatu na lotnisku IGU, gdzie prowizja wyniosła 24 reali (niezależnie od kwoty) – taki czerwony bankomat, na GRU nie udało mi się zmusić bankomatów tej sieci do współpracy z Revolutem. Na wszystkich lotniskach widziałem takie niebieskie bankomaty, ale w nich prowizja przy kwocie 1000 reali wyniosła 150, więc z nich nie korzystałem – nie wiem czy łatwo działają z Revolutem.


koszty.png



Dziękuję za uwagę i do przeczytania w następnej relacji - jak wszystko pójdzie zgodnie z planem w lutym - z Australii.

Ps. @piotrkr prosił o bożą walutę – 10 reali to 1,86 usd. In god we trust, right? ?

Dodaj Komentarz

Komentarze (27)

boots 4 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
Quote:Z możliwością krótkiego, półrocznego, stopoveru w Portugalii. :?:
abelincoln 4 listopada 2022 17:08 Odpowiedz
abelincoln 4 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
Przepraszam, dubel. walczę i przegrywam z taptalkiem...
tropikey 5 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
Ważne, że załapałeś się na pasteis de nata :D
tropikey 5 listopada 2022 17:08 Odpowiedz
"będzie fotka przy drogowskazie/napisie z nazwą?" Postaram się :)
benedetti 6 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
abelincoln napisał:Od początku pobytu w Foz mam mieszane uczucia. Już w drodze z lotniska widać sporo brzydoty - jakieś ledwo stojące słupy, zabudowania w stanie agonalnym, droga proszącą się o remont (i chyba coś takiego się dzieje) ale oprócz tego też pasujące jak pięść do nosa ogromne resorty, hotele, centrum handlowe godne Mokotowia, czy odpustowe atrakcje w postaci wystawy o dinozaurach połączonej z motoryzacyjną oraz ice-barem. W centrum jest niewiele lepiej. Jakieś bloki, każdy z innej bajki, dziurawe ulice oraz odpicowane pojedyncze parcele.Mi akurat po pobycie w Sao Paulo, Foz jawiło się jako bardzo przyjemne miejsce.Co do kierowców to tak, oni faktycznie wychodzą, kierują a nawet każą się wpychać przed innych, bo im się generalnie spieszy. No i jak się nie wepchniesz, to może nie poczekać. Powodzenia!
billabong 6 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
abelincoln napisał:Swoją drogą, ktoś wie dlaczego EU serce Foz? Widziałem to w kilku miejscach...'Eu' nie 'EU'.'Eu' to po portugalsku "Ja" - Ja kocham Foz do Iguacu. 8-)
abelincoln 6 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
Nie da się ukryć, że ma to większy sens... Podróże kształcą [emoji16]
benedetti 7 listopada 2022 23:09 Odpowiedz
abelincoln napisał:A i dlaczego przez kilka lat(bo na tyle wygląda ten autobus) nie ściągną resztek folii z siedzeń? Tyle pytań, tak mało odpowiedzi...Jechałem tym samym, :mrgreen: tyle że byłem już po prawie miesiącu pobytu w Am. Pd. Po takim czasie powoli przestajesz sobie zaprzątać głowę takimi pytaniami wiedząc, że resztki folii, to tak naprawdę nie jest jakiś wielki problem i zaczynasz być wyluzowany. ;)
hiszpan 8 listopada 2022 17:08 Odpowiedz
abelincoln napisał:Piwo smaczne, steków nie polecam. Rozumiem że nie spytali się o poziom wysmażenia że względu na różnice językowe, ale nie znaczy to że musieli go przypalić. Szkoda krowy...Miałeś pecha (sic!) bo ja tam jadłem najlepszego steka w moim życiu. Warto próbować dalej....
nick 9 listopada 2022 05:08 Odpowiedz
@abelincoln Czy masz większe zbliżenie tego zdjęcia? Jestem bardzo zainteresowany.
qbaqba 10 listopada 2022 05:08 Odpowiedz
Dodam, że w okolicach tamy, często nawet przy samej drodze którą jedzie autokar można spotkać tapiry ;)
naimad 12 listopada 2022 23:08 Odpowiedz
abelincoln napisał:Swoją drogą, nie wiem czy to mój wygląd czy też od razu wiadomo że miewam głupie pomysły (..ale nie uprzedzajmy faktów... ) ale zaskakująco duża ilość osób proponowała mi sprzedaż kokainy. I chyba tylko jedna z nich poza podstawową ofertą (koszulki, miętówki czy inne przydatne gadżety) zanim dotarła do oferty proszkowej, zmiękczyła to jakimś haszyszem czy inną trawą. Zarówno na plaży jak i później w barze. Sam nie wiem co o tym myślec...Hehe mi też ciągle proponowali, ale najpierw, gość że niby jest fizjoterapeutą (chodził z rozkładanym łóżkiem po Copacabanie) i uleczy mój ból kręgosłupa, a jak odmawiałem to na koniec proponował kokę i trawę :) później wieczorem na deptaku też go spotykałem i taka sama gadka :)
wasil10 13 listopada 2022 05:08 Odpowiedz
Cały czas gdzieś się mijaliśmy, nawet chyba dosłownie :)Fajnie się teraz będzie czytać tuż po powrocie.
tropikey 14 listopada 2022 05:09 Odpowiedz
A z tego 3. zdjęcia nikt Ci nie chciał przyłożyć? Bo i z prawej i z lewej jakoś tak dziwnie na Ciebie spozierają :D
abelincoln 14 listopada 2022 05:09 Odpowiedz
@tropikey ulało mi się na to miasteczko, ale jedno trzeba przyznać, można się tu czuć bezpiecznie. Wczoraj wracałem po 23 i na ulicach (3 w sumie) były rodziny z dziećmi czy samotne kobiety. Aczkolwiek jak się ten dżentelmen z prawej dowie, że go umieściłem pod tekstem o leczeniu kompleksów sylwetkowych, to pewnie zrobi mi - tak jak wczoraj inni - głośną imprezę pod oknem do 5 rano, bym przypadkiem się nie wyspał [emoji16]
piotrkr 14 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
Świetna relacją, czytam z przyjemnością.A co to za fikuśne buciki? ;)abelincoln napisał: A drugie pytanie, z jakim plecakiem podróżujesz?
abelincoln 14 listopada 2022 17:08 Odpowiedz
@piotrkr kiedyś kupiłem na allegro - najtańszy jaki był w okolicach 35l i miał dolną kieszeń oraz w pasie biodrowym a także możliwość dostępu do głównej komory od dołu https://www.amazon.in/Senterlan-Outdoor ... B00RV35PGIButy to vibram fivefingers - świetne buty do biegania ale też i codziennego chodzenia. I mają ten plus, że nie trzeba do nich używać skarpetek, po wyjeździe lądują w pralce. Te tutaj są na grubszej podeszwie tak by za bardzo się nie ślizgać w terenie...
piotrkr 17 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
Strasznie ponure te zdjęcia bez słońca :)
mapa 17 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
Super relacja. A z tymi 3 sztukami samochodów na wyspie to może chodziło o 3 rodzaje aut: ambulans, śmieciarka i autobus szkolny, ale po kilka sztuk z każdego:)
jaco027 18 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
Nie jestem pewien czy to ostatnie to zdjęcie samochodu... [emoji6]
pajacyk 18 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
Byłem 2 x na wyspie i coś czuję że muszę tam wrócić po Twojej relacji
abelincoln 18 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
jaco027 napisał:Nie jestem pewien czy to ostatnie to zdjęcie samochodu... [emoji6]Samo chodzi. Czyż nie? [emoji16]
piotrkr 19 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
W livie brakuje jeszcze jakiegoś orientacyjnego przeliczenia reali na bożą walutę ;)
abelincoln 19 listopada 2022 12:08 Odpowiedz
@piotrkr spoko, spoko, planowałem coś takiego we wpisie podsumowującym wydatki.
billabong 19 listopada 2022 17:08 Odpowiedz
abelincoln napisał:Jeszcze tylko coś, co mnie bardzo śmieszy w Brazylii, czyli tutejsze kubły na śmieci - przed każdym (prawie) domem.Ale wiesz dlaczego to jest na podniesieniu? Inaczej bezpańskie (i nie tylko) psy rozdzierały by worki i utrudniały pracę lokalnym odpowiednikom MPGK czy innego MPO. Standardowe nie tylko w Brazylii. 8-)
abelincoln 19 listopada 2022 17:08 Odpowiedz
Tyle to wykoncypowałem, napisałem tylko że mnie to śmieszy. W Foz, w przeciwieństwie do pozostałych części Brazylii które odwiedziłem, akurat było pełno bezdomnych kotów - ciekawe czy na nie też to działa, szczególnie jeśli kosz wisi na murze a nie jest wolnostojący jak na moich zdjęciach...