0
Antia 9 kwietnia 2023 00:48
Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image


Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

ImageOd razu pojawiłam się na dworcu kolejowym, aby kupić bilet na pociąg, którym miałam wracać do Oruro. Planowy odjazd o 1 w nocy, więc miałabym kilka godzin na odpoczynek.
Na dworcu okazało się, że dziś w nocy nie ma żadnego pociągu, jest jutro. Machnęłam się w datach o jeden dzień! Pociąg jeździ raz na tydzień a ja jeszcze źle wyliczyłam. Miałam jeden cały dzień, mogłam pojechać do czerwonej laguny z flamingami. Ależ zła na siebie byłam.
Z drugiej strony cała noc w normalnym hotelu się przyda do odpoczynku.
Rano na śniadanie poszłam w stronę miasteczkowego rynku na wolnym powietrzu. Jedna z ulic była wyłączona z ruchu i na niej rozłożyli się sprzedawcy różnych towarów.
Śniadanie, to były dwa pieczone pierogi z warzywno- mięsnym nadzieniem.
Zszedł mi cały dzień na obejściu targu. Oczywiście obkupilam się jak durna. Maść dla Mamy na artretyzm, sama natura. Krem z filtrem 90 w butelce w kształcie małego banana. Pół kilograma pięknych nasion bobu dla Mamy. Płyta z boliwijskimi hitami dla Piotrusia. Dla siebie kilka owoców, których nie znałam. Słodki ogórek, pasiasty żółty, nietypowa maracuja. Owoce i warzywa są tu bardzo interesujące. Szczególnie żółto różowe małe ziemniaki, czy czarne jak węgiel buraki.
Były też ziemniaki, takie długie stwory, bardziej podobne do imbiru. W trzech kolorach. Kukurydze o różnych kształtach, wielkościach i barwach.
Co kilka skrzyżowań rozstawione były kramy z jedzeniem. Na pierwszym skusiłam się na zupę z językiem lamy, bo głowy się skończyły. I tak to, co dostałam w wielkiej misce, było przepyszne. Miejscowi dziwili się, że jem to z takim smakiem.
To zasługa mojej Mamy, pamiętam z dzieciństwa jak smakowicie przygotowywała nam uszy czy ryjki wieprzowe. Lubię wszelkie takie podroby. To dzięki Niej z chęcią próbuję w czasie swoich wypraw nietypowego jedzenia, na widok niektórych z potraw moi znajomi odwracają się z obrzydzeniem.
Za kilkaset metrów kolejna garkuchnia z grillowanymi rybami z rzek dorzecza Amazonki. Wybrałam paku, płaską grubaskę o paszczy piranii. Dwaj panowie przy mojej ławie jedli pacherę i sabalo. Też smaczne, poczęstowali mnie kawałkiem.
Po bokach ustawiły swoje stoliki kobiety z napojami. Chłodne, orzeźwiające nalewane z wiader.
Na deser można było ochłodzić się kubkiem miału lodowego polanego syropami w różnych kolorach. Wśród jedzących ludzi kręciły się psy. Nie są w Boliwii jakoś szczególnie zabiedzone, jak te z Gruzji. Wprawdzie ich sierść pozbijana w kłaki i dredy, ale mają pełne boczki.
Na targowisku można kupić ubrania, najczęściej te na zimno. Ciekawe było stoisko z halkami. Teraz wiem, dlaczego im się te kolorowe spódnice tak układają i kołyszą. Tam jest tysiąc metrów umarsczonego materiału.
Z wielkim zaciekawieniem przyglądałam się kobietom robiacym przedświąteczne zakupy.
My używamy toreb, Boliwijki wielkich kolorowych chust, które zawijają na ramionach. W chustach tych często noszą rumianolice dzieci.

Ten dzień był kolorowy jak przedświąteczny rynek, po którym spacerowałam. Kolory oszałamiające, zapachy i smaki nie do zapomnienia.

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image


Dodaj Komentarz

Komentarze (3)

hiszpan 12 kwietnia 2023 05:08 Odpowiedz
Wspaniałe miejsca, świetne ujęcia. Dopiero co tam byłem ale tylko na Salarze - Boliviana nie dowiozła mnie do Cochabamby, do dzisiaj nie oddała za bilety. W Uyuni są czynne kawiarnie od 5-6 rano, gdzie można się ogrzać i wypić coś ciepłego.Jakie temperatury doświadczyłaś na Salarze w ciągu dnia? W nocy to wiadomo, że bardzo zimno. Czy woda jest w kwietniu dookoła wyspy Incahuasi?
antia 12 kwietnia 2023 05:08 Odpowiedz
HejW dzień ma salarze było ciepło na krótki rękaw i klapki. Wody dookoła wyspy nie było.
amphi 16 kwietnia 2023 17:08 Odpowiedz
Piękna wyprawa! Poczta w Boliwii istnieje: https://www.correos.gob.bo ale wygląda na wymierającą instytucję. Podobnie jest w Kolumbii czy Gwatemali skąd trudno wysłać już pocztówkę. W tych krajach albo cieżko trafić na urząd pocztowy, albo jak się już uda, to i tak nie wiedzą co z taką pocztówką zrobić :lol: