No ale śnieg jest, wyciągi chodzą, ludzi też dużo więc …. idziemy jeździć. Karnety niestety drogie - tutaj ceny alpejskie
Trochę fotek z tras i wyciągów.
Jak zauważacie szału nie ma ale pojeździć się da. Trochę ręce bolą od kijków, dużo podchodzenia...
Są nawet „trudniejsze” ścianki
Generalnie infrastruktura nie powala, dużo nieosłoniętych krzesełek i orczyków, ale może jesteśmy już przyzwyczajeni do lepszej jakości po polskich i alpejskich ośrodkach narciarskich. Jest miejsce gdzie widać Górę Kościuszki – to ta ostatnie po lewej. Ma całe 2228m n.p.m.
Miejscami jest śnieg na trasach a miejscami nie ma….
Ludzi multum ale trudno się dziwić skoro to ich jedyne miejsce na jazdy. Oprósz Perisher jest jeszcze Thredbo i Charlotte Pass ale pozostajemy w Perisher, tu jest najwięcej śniegu i nie wieje jak w Thredbo.
Do Perisher Valley można też dostać się kolejką z Bullocks Flat omijając kręte drogi ale bilet jest niemiłosiernie drogi (60 dolarów) a nasz samochód ma napęd na cztery koła. Kolejka jest oblegana
Dwa dni na miejscu w zupełności nam wystarczają w okolicy
Wieczorami zasiadamy w knajpach w Jindabyne testując lokalne krafty i wołowinkę
No może przygoda narciarska pod Górą Kościuszki nie była zbyt długa ale pojeździłem ile chciałem (przypominam, że to sierpień a w Polsce upały), poznałem nowe miejsce i jest czas zobaczyć jeszcze inny kawałek Australii. W planach powrót do Sydney przez Góry Błękitne - Blue Mountains – pasmo górskie wpisane do Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Stay tuned…Czeka nas dziś spory kawałek po bezdrożach Australii. Z Jindabyne do Katoomby w Górach Błękitnych to prawie 500km. Krajobraz jest monotonny, pastwiska po horyzont, mnóstwo owiec i żadnych żywych kangurów. Znaki drogowe ostrzegają przed tymi sympatycznymi zwierzakami a na poboczach walają się niezliczone ich truchła.
Nic dziwnego, że większość samochodów, które mijamy na wielkie stalowe grille z przodu. Zatrzymujemy się na moment w Goulburn, tu widać dobitnie co dominuje na okolicznych pastwiskach:
Miejscowi używają skrzynek pocztowych podobnie jak w Ameryce ale nie dorobili się niestety standaryzacji. Wygląda to mniej więcej tak:
Na dużym obszarze oprócz kangurów na drogę wskakują wombaty i ich truchła również zalegają pobocza
W pewnym momencie przez drogę przebiega nam żywa kolczatka, ale jak się zatrzymałem i chwyciłem aparat to już skryła się w trawie. No ale coś żywego w końcu!
Park Narodowy Gór Błękitnych znajduje się na zachód od Sydney i Katoomba jest jego głównym miastem-bramą. Parkujemy blisko wielkiego klifu i podziwiamy przepiękne widoki tej części parku. Góry Błękitne stanowią część Wielkich Gór Wododziałowych, głównego pasma gór Australii, o których na pewno każdy nas uczył się w szkole na geografii. Jest tu bardzo zimno, na szczęście jesteśmy dobrze ubrani w ciepłe rzeczy ponarciarskie.
Bardzo fotogeniczna formacja skalna zwana 3 siostry.
Bierze tu początek kilka szlaków, idziemy więc jednym z nich – nie są to specjalnie wymagające górskie dróżki, raczej coś przyklejonego do klifów:
Pojawiają się kolorowe papugi na drzewach, tu rozella królewska zwana penantą.
Napotykamy też na duże stado kakadu żółtoczubych
Naprawdę fajne ścieżki i super widoki, klify, wodospady i formacje skalne
Inspirujace, juz mi chodzi po glowie zimowe wejscie na Gore Kosciuszki. Cena za lot helikopterem ktora podales jest za osobe rozumiem, nie za caly helikopter?
@agnieszka.s11 no niestety to cena od osoby
:(@abelincoln zdawałem sobie sprawę, że cały ten teren to święta ziemia Aborygenów ale nikt tam nie zabraniał robić fotek. Co innego przy Uluru, tam są tablice uprzejmie proszące o brak focenia
Byłem tam w środku ichniejszego lata. Muszki rzeczywiście nie dawały spokoju plus temperatura ponad 40 stopni, jednak te widoki i to miejsce warte jest każdych pieniędzy i niedogodności.
No ale śnieg jest, wyciągi chodzą, ludzi też dużo więc …. idziemy jeździć. Karnety niestety drogie - tutaj ceny alpejskie
Trochę fotek z tras i wyciągów.
Jak zauważacie szału nie ma ale pojeździć się da. Trochę ręce bolą od kijków, dużo podchodzenia...
Są nawet „trudniejsze” ścianki
Generalnie infrastruktura nie powala, dużo nieosłoniętych krzesełek i orczyków, ale może jesteśmy już przyzwyczajeni do lepszej jakości po polskich i alpejskich ośrodkach narciarskich.
Jest miejsce gdzie widać Górę Kościuszki – to ta ostatnie po lewej. Ma całe 2228m n.p.m.
Miejscami jest śnieg na trasach a miejscami nie ma….
Ludzi multum ale trudno się dziwić skoro to ich jedyne miejsce na jazdy. Oprósz Perisher jest jeszcze Thredbo i Charlotte Pass ale pozostajemy w Perisher, tu jest najwięcej śniegu i nie wieje jak w Thredbo.
Do Perisher Valley można też dostać się kolejką z Bullocks Flat omijając kręte drogi ale bilet jest niemiłosiernie drogi (60 dolarów) a nasz samochód ma napęd na cztery koła. Kolejka jest oblegana
Dwa dni na miejscu w zupełności nam wystarczają w okolicy
Wieczorami zasiadamy w knajpach w Jindabyne testując lokalne krafty i wołowinkę
No może przygoda narciarska pod Górą Kościuszki nie była zbyt długa ale pojeździłem ile chciałem (przypominam, że to sierpień a w Polsce upały), poznałem nowe miejsce i jest czas zobaczyć jeszcze inny kawałek Australii. W planach powrót do Sydney przez Góry Błękitne - Blue Mountains – pasmo górskie wpisane do Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Stay tuned…Czeka nas dziś spory kawałek po bezdrożach Australii. Z Jindabyne do Katoomby w Górach Błękitnych to prawie 500km. Krajobraz jest monotonny, pastwiska po horyzont, mnóstwo owiec i żadnych żywych kangurów. Znaki drogowe ostrzegają przed tymi sympatycznymi zwierzakami a na poboczach walają się niezliczone ich truchła.
Nic dziwnego, że większość samochodów, które mijamy na wielkie stalowe grille z przodu. Zatrzymujemy się na moment w Goulburn, tu widać dobitnie co dominuje na okolicznych pastwiskach:
Miejscowi używają skrzynek pocztowych podobnie jak w Ameryce ale nie dorobili się niestety standaryzacji. Wygląda to mniej więcej tak:
Na dużym obszarze oprócz kangurów na drogę wskakują wombaty i ich truchła również zalegają pobocza
W pewnym momencie przez drogę przebiega nam żywa kolczatka, ale jak się zatrzymałem i chwyciłem aparat to już skryła się w trawie. No ale coś żywego w końcu!
Park Narodowy Gór Błękitnych znajduje się na zachód od Sydney i Katoomba jest jego głównym miastem-bramą. Parkujemy blisko wielkiego klifu i podziwiamy przepiękne widoki tej części parku. Góry Błękitne stanowią część Wielkich Gór Wododziałowych, głównego pasma gór Australii, o których na pewno każdy nas uczył się w szkole na geografii. Jest tu bardzo zimno, na szczęście jesteśmy dobrze ubrani w ciepłe rzeczy ponarciarskie.
Bardzo fotogeniczna formacja skalna zwana 3 siostry.
Bierze tu początek kilka szlaków, idziemy więc jednym z nich – nie są to specjalnie wymagające górskie dróżki, raczej coś przyklejonego do klifów:
Pojawiają się kolorowe papugi na drzewach, tu rozella królewska zwana penantą.
Napotykamy też na duże stado kakadu żółtoczubych
Naprawdę fajne ścieżki i super widoki, klify, wodospady i formacje skalne