0
WaldekK 7 listopada 2015 21:12
DSC07423.JPG


DSC07427.JPG

Miejscami woda jakby wrzała:
DSC07448.JPG

A miejscami miała taki kolor:
DSC07452.JPG

Oyster Pool:
DSC07479.JPG

Lake Ngakoro Waterfall:
DSC07487.JPG

Jezioro Ngakoro:
DSC07496.JPG

Primrose Terrace:
DSC07528.JPG

The Champagne Pool:
DSC07532.JPG


DSC07530.JPG

Gdy powiał wiatr, "szampańska mgła" prawie wszystko przesłaniała:
DSC07543.JPG

Cała okolica "dymi":
DSC07547.JPG

Devil's Bath:
DSC07567.JPG


Należy także wspomnieć o (i pokazać trochę) egzotycznej z naszego punktu widzenia roślinności:
DSC07516.JPG


DSC07517.JPG


DSC07501.JPG


DSC07438.JPG


Wyprawę do Wai-O-Tapu muszę zaliczyć do bardzo udanych. To jednak nie był jeszcze koniec atrakcji na ten dzień.

CDNPrzy kupnie wycieczki m.in. do Wai-O-Tapu w HeadFrist dostaje się gratis wycieczkę SnapshOt Rotorua. Gdy zapytałem się o nią naszą panią przewodnik była wyraźnie zaskoczona tym pytaniem, ale stwierdziła, że faktycznie jest taka możliwość i żebym był parę minut przed 1600 koło i-Site, czyli nowozelandzkiej informacji turystycznej, skąd planowany jest odjazd. Ponieważ do tego czasu miałem jeszcze ze dwie godziny to nie było oczywiście sensu siedzieć bezczynnie i czekać. Lepiej było wybrać się na spacer, na przykład do parku Kuirau.

Park jak park, mógłby ktoś powiedzieć, ale jak często w takich miejscach można spotkać baseny błotne, gorące źródła czy też poczuć ten charakterystyczny zapach, przywodzący na myśl zepsute jajka? Tam można na każdym kroku:
DSC07578.JPG


DSC07574.JPG


DSC07583.JPG


DSC07588.JPG

Ze względu na wczesną wiosnę, w końcu była to dopiero połowa września, większość roślin dopiero zaczynała budzić się do życia, ale niektóre już dawno się obudziły:
DSC07580.JPG

W parku znajduje się małe jezioro, które za dnia wyglądało ciekawie, a wieczorem chyba musi wyglądać trochę strasznie:
DSC07587.JPG


DSC07592.JPG


DSC07585.JPG

Są tam jednak tacy, którzy na pewno się nie boją, bo park jest ich domem i to z darmowym ogrzewaniem geotermalnym:
DSC07582.JPG

A jeśli chodzi o ogrzewanie geotermalne w Rotorua. Pojawiły się oczywiście plany wykorzystania podziemnej energii do ogrzewania wody, którą następnie można by wykorzystywać w domach. Nastąpiła nawet częściowa ich realizacja. Zaczęto budować odwierty dochodzące do wód geotermalnych i je wykorzystujące. Okazało się jednak, że powoduje to bardzo niekorzystne zmiany w ich poziomie. Bardzo szybko zaprzestano nowych prac, a wykonane już ujęcia zaczopowano. Aktualnie, ze względu na tradycję, tylko Maorysi korzystają w taki sposób z naturalnego bogactwa Rotorua.

Nowozelandczycy chyba bardzo dbają o środowisko naturalne, skoro nawet drzewa dostają na zimę ubrania:
DSC07601.JPG

Podczas powrotu, trochę okrężną drogą, z parku minąłem m.in. dom spotkań Maorysów:
DSC07605.JPG

Kościół Anglikański:
DSC07613.JPG

Pięknie położony zaraz nad brzegiem Jeziora Rotorua:
DSC07611.JPG

Czy też rowerową choinkę:
DSC07614.JPG


Okazało się ostatecznie, że nie tylko ja zamierzałem wziąć udział w wycieczce SnapshOt. Zdecydowało się także na to filipińskie małżeństwo, które odwiedzało studiującego w Auckland syna. Zapraszali mnie bardzo do podróży na Filipiny, a ja ich do Polski. Najpierw jednak mieliśmy przystanek w Redwoods, żeby zobaczyć las sekwoi. Sprowadzono je do Nowej Zelandii w celu uprawy, jednak nie bardzo nadały się do tego celu. Pozostały jednak jako atrakcja oraz miejsce wypoczynku i rekreacji. Oczywiście widziałem te drzewa nieraz w filmach, ale zobaczyć je na żywo to coś zupełnie innego. Akurat te nowozelandzkie są podobno dość małe. W takim razie naprawdę chciałbym zobaczyć te duże:
DSC07616.JPG


DSC07621.JPG

Mieliśmy także krótki postój koło wioski Maorysów o niezbyt łatwej do wymówienia nazwie:
DSC07623.JPG


DSC07627.JPG

By następnie pojechać ma miejsce z którego widać prawie cała kalderę Rotorua. Jest ona ogromna, ma prawie 22km średnicy. Jak stwierdziła przewodniczka, jeśli wulkan miałby znowu wybuchnąć, to bardzo szybko wszyscy mieszkańcy Rotorua trafią do nieba. W jej centrum znajduje się wyspa Mokoia, będąca świętą ziemią Maorysów, a także rezerwatem przyrody z tego też względu dostęp na nią jest dość ograniczony. Z wyspą jest także związana legenga o Hinemoa i Tutanekai:
DSC07630.JPG

Podczas powrotu do miasta minęliśmy także miejsce, gdzie z powodu niedawnej aktywności geotermalnej trzeba było wysiedlić kilka rodzin, a ich domy zburzyć. Procesy pod ziemią ciągle zachodzą i nawet podczas przechadzki po mieście można natknąć się np. na coś takiego:
DSC07606.JPG

Wkrótce po zakończeniu wycieczki zaczął powoli zapadać zmrok. Udało mi się jednak jeszcze szybko odwiedzić Government Gardens:
DSC07642.JPG

W których znajduje się m.in. muzeum:
DSC07646.JPG

Następnie, już na sam koniec dnia, mijając po drodze trójskrzydłego motyla:
DSC07648.JPG

Poszedłem nad jezioro:
DSC07657.JPG


I tym sposobem zakończyłem swoje zwiedzania Roturua. Musiałem jeszcze tylko jakoś przeczekać (w pubie i hotelu) czas do nocnego InterCity do Wellington i mogłem wyruszyć na podbój stolicy Nowej Zelandii.

CDNZ tym zdobywaniem Wellington to trochę przesadziłem. Plany były, ale niestety nie udało się wszystkich zrealizować. Częściowo z tej przyczyny, że zbyt długo odkładałem różne zakupy i właśnie w Wellington miałem w zasadzie ostatnią szansę żeby na nie pójść, a częściowo z powodu niespodziewanego spotkania.

Po nocnej podróży nie miałem za bardzo ochoty od razu ruszać na zwiedzanie. W końcu jednak się przemogłem i po zostawieniu bagażu w przechowalni w hostelu Waterloo & Backpackers, który znajduje się zaraz koło dworca kolejowego, wybrałem się na miasto. Wellington jest najbardziej na południe wysuniętą stolicą na świecie, a drugim co do wielkości miastem w kraju. Niedawno otrzymało miano "coolest little capital in the world".

Kilka zdjęć ze spaceru - Wellington Harbour:
DSC07670.JPG

Old Government Buildings:
DSC07665.JPG

Budynek parlamentu, zwany "the Beehive":
DSC07668.JPG


Jeśli chodzi o parlament, to istnieje możliwość jego zwiedzenia i ja z tej możliwości skorzystałem. Sama wycieczka jest dość interesująca, ale niestety nie można robić zdjęć. Jako mały bonus udało nam się za to spotkać wicepremiera Nowej Zelandii. Przed wycieczką, chyba w jakimś celu związanym ze statystyką, pani przewodnik pytała się nas, skąd jesteśmy. Natomiast już po zakończeniu podeszła do mnie z pytaniem, czy byłem w sklepie z pamiątkami. Odpowiedziałem że nie, na co ona stwierdziła, że pracuje tam Polka a więc muszę iść i przywitać się. I faktycznie pani Wioletta była w pracy. Było widać, że chyba było jej miło spotkać kogoś z Polski. No i jak zaczęliśmy rozmawiać, to nie wiedzieć kiedy minęła ponad godzina.


DSC07675.JPG

Niestety, jeszcze było za wcześnie, żeby podziwiać ogrody botaniczne w pełnej krasie:
DSC07680.JPG


DSC07681.JPG


DSC07686.JPG

Tam to się chyba dobrze mieszka:
DSC07691.JPG

Grób Richarda Seddona - najdłużej urzędującego premiera Nowej Zelandii:
DSC07688.JPG

Pomnik "Ojca Wellington" Johna Plimmera i Fritza:

Dodaj Komentarz

Komentarze (5)

andre 8 listopada 2015 16:30 Odpowiedz
A jak z noclegami ? Możesz podać gdzie i za ile .Super podróż
kanapa 9 listopada 2015 22:20 Odpowiedz
Bravo - yeszcze.
gosiagosia 17 listopada 2015 21:17 Odpowiedz
Sky Jump to skoki na takim "niby-bungee", prawda? Czy tam jest jakaś prowadnica, bo tak to wygląda na filmikach?
waldekk 17 listopada 2015 21:37 Odpowiedz
Tam są trzy liny - główna, której zadaniem jest wyhamowanie śmiałka w odpowiednim momencie i dwie boczne, które faktycznie służą jako prowadnice i "naprowadzają na cel". Czy jest to bungee? Chyba nie, bo ta główna lina nie umożwliwia "lotu w górę" i nie jest, z tego co wiem, elastyczna. To tylko takie moje obserwacje - nie próbowałem.
mmaratonczyk 22 grudnia 2015 17:41 Odpowiedz
Tylko pozazdrościć. Gratuluje odwagi w podjęciu decyzji o locie. Jak pamiętam po ukazaniu newsa wszyscy odradzali podróż w tym okresie. Ten kierunek jest u mnie wysoko na liście i dzięki takim relacjom widzę , że marzenia można spełniać. Pozzdrawiam :) :)