Zapomniałem napisać tego co najważniejsze, zresztą może być przydatne dla ewentualnie planujących odwiedzenie Victoria Falls - po stronie zambijskiej ich nie ma.
Ostatnia pora deszczowa była tak mało deszczowa, że rzeki powysychały. No i teraz wodospadów nie ma. Na dodatek to jest powód nieustannych blackoutów, bo znaczna część energii elektrycznej w Zambii jest generowana przez elektrownie wodneKażdego dnia podobało mi się w Lusace coraz bardziej.
Miasto jest stosunkowo łatwe w obsłudze. Ludzie mówią po angielsku, google mapa pokazuję trasy busów, nie ma tu mototaxi.
Może problemem jest ogólna niechęć do poruszania się piechotą po zmroku. Wszyscy mówią - tego się nie robi. A po 22 to w ogóle policja patroluje miasto, zatrzymuje pieszych, odwozi na komisariat i wlepia mandat 52 kwacha za włóczęgostwo.
Kiedy któregoś dnia szedłem do pewnego urzędu z prośbą o zgodę na obejrzenie budynku Findeco od środka i rozglądałem się wokoło, uznałem, że ta Lusaka to całkiem solidne miasto. Drogi asfaltowe w dobrym stanie, chodniki, no może trochę dużo drutów kolczastych i mury wokół domów za wysokie.
Tyle, że kiedy postanowiłem przejść między jedną taką okolicą a drugą trafiłem na zabudowę znacznie mniej reprezentacyjną - ten rejon nazywa siebie w Chipata - jak miasto od którego rozpocząłem pobyt w Zambii. Bez drutów i murów, ale też bez asfaltu i chodników, a sądząc po usłudze ładowania telefonów, również w części bez elektryczności. Przy czym w dzień nie chodzenie tam nie wydaje się wiązać z jakimkolwiek niebezpieczeństwem - częściej się pozdrawia ludzi i przybija żółwika.
Pierwsze noce spędziłem w Jest Western niedaleko CBD I to chyba była dobra lokalizacja.
Radisson jako hotel jest lepszy, ale to trochę małe więzienie. Wieczorem można z niego tylko wyjechać - nawet do restauracji czy klubów znajdujących się dosłownie po drugiej stronie ulicy.
Co poza tym? Jestem już odprawiony na mój następny zestaw lotów, więc z z wielkim żalem pora żegnać się z Afryką, mam nadzieję, że nie ma długo.
Wczoraj, nie bez udziału alkoholu - nawet nie w jakiś ogromnych ilościach - straciłem portfel. Nie, nikt mi go nie ukradł - jakimś sposobem zostawiłem go w Yango zaraz po płaceniu. Niestety właściciel auta (nie kierowca - ten nie odbierał telefonu) nie znalazł go. Lubiłem ten portfel, był chyba więcej warty niż jego zawartość. Bo miałem w nim tylko kartę do pokoju i trochę kwachów. A to dlatego, że w hotelu powiedziano mi, iż miejsce do którego się wybieram - taka dyskoteka dla miejscowych - nie jest jakoś szczególnie bezpieczne. Ja jednak jakiegokolwiek dyskomfortu będąc tam nie odczuwałem.
Na koniec pobytu zwiedziłem jeszcze kampus uniwersytecki. A także, co mi się rzadko zdarza kupiłem pamiątkę - tkaninę chitenge.
Wiedziałem, że jej cena dla zambijcxyków to 25 kwachów. W stoisku dla turystów przed mallem chcieli 250. Pojechałem do Chipaty, zapytałem ile kosztuje, usłyszałem że 35 - nawet się nie targowałem - 2m ładnie pomalowanej tkaniny za 5,50 zł
Obrazki z Chipaty plus miejsce, gdzie kupiłem chitenge
Uniwersytet
Muzeum Narodowe - całkiem w porządku.
Mniej malownicza strona ChipatyJuż jestem na lotnisku, teraz czeka mnie najgłupsza i długa część podróży. I mnóstwo żarcia oraz picia
Zambia jest zdecydowanie w top 3 państw afrykańskich. Chyba pierwsza. A ten ranking to:
Zambia Rwanda Malawi Egipt
Jednak wszystkie państwa są w nim wysoko, za wyjątkiem Tanzanii. Tam coś mi nie pasowało, jeszcze do końca nie rozumiem o co chodzi
W sumie Benin i Togo też byłyby nisko, ale mają ocean z falami i dają szansę na poduczenie się francuskiego
Zambia byłaby lepsza, gdyby nie politycy. Tutejsi są bardzo źli.
W Zambii karalne są m.in. homoseksualizm, krytykowanie rządu w social mediach.
Zambia jest eksporterem energii elektrycznej przy czym w kraju prąd jest 2-4 godziny dziennie. Dla turysty jest to zazwyczaj niezauważalne, bo przybytki go obsługujące mają generatory.
Niedawno zdarzyła się sytuacja, kiedy jakiś prezydent sąsiedniego państwa podziękował Zambii za to, że dzięki kupowanej od nich energii jego kraj nie wie co to wyłączenia prądu. Faux pas level max
Ludzie tu są cudowni. Dodatkowo są piękni, znaczy tu i w Malawi. Dotyczy to zarówno kobiet jak i mężczyzn, przy czym szczególnie w Malawi ma to zastosowanie przede wszystkim do klasy najniższej - bogaci są grubi i brzydsi.
Wracam wkrótce1 mln km przeleciane gdzieś nad Etiopią. Teraz samolot ma techniczny stop w Rzymie. Ten lot z milionowym kilometrem w bardzo przyzwoitych warunkach. Kabina biznes w A350 Ethiopiana ma układ 1 -2-1 z poszczególnymi fotelami odizolowanymi od siebie i miejsce przy oknie.
Po jedzeniu zasnąłem, nawet rumianku nie zdążyłem wypić.
I piżamkę dają.
Na zdjęciach dość zaskakujące menu.
Przystawka wygląda lepiej niż danie (to nie ja rozlałem wino - jakby co.
Kopytka pasażera w C. Mam skarpetki żeby nie dać security w Addis okazji do wąchania moich bosych stóp. Nie udało się do końca bo przed lotami TATL jest drugie security a tam już skarpetek nie miałem.
Trochę bałem się temperatury w Toronto, bo jednak wielu ciepłych rzeczy nie mam (teraz przybędzie piżamka), ale zdaje się, że dopiero w PL zmarznę.
Toronto to niezły szok pod koniec podróży. Inny świat. Dużo dobrej architektury, mały ruch i używki. Ale można też znaleźć słonia
Mają również najpiękniejsze wagony na świecie
Niestety wifi na lotnisku nie pozwala na załadowanie dokumentacji fotograficznejZaległe zdjęcia
Są też ludziki z rur
A ja już w Lizbonie. Tym razem w Y, więc kopytka białe - zbędne bo ciepło
Lot TAP to mój pierwszy przelot cieniasem przez Atlantyk.
Samolot miał pełna klasę C - chyba nawet na płasko rozkładane fotele i mnóstwo chamskiego biznesu (LF może 40%). Chyba jeszcze nigdy nie przespałem tak dużej części nocy.
Czas na śniadanko w salonie a potem decyzję: lecieć do FRA czy zostać na nockę?
Prawdę mówiąc liczyłem na overbooking na locie do Frankfurtu okazało się jednak, że samolot był tylko pełny. Cóż wybrałem deszczową, ale ciepłą Lizbonę.
A tak przy okazji to ceny noclegów tutaj są absolutnie chore, przynajmniej dziś. Mnie ratuje rezerwacja zrobiona na hrs dość dawno temu za 85 EUR w 4* hotelu z niezłymi opiniami i dobrą lokalizacją, bo inne podobne są ponad 2 razy droższe. Zaraz się przekonam czy wszystko jest OK z tą rezerwacją
Myślę, że od czasu publikacji tamtego materiału zrobiło się jeszcze gorzej.
Nasz (znaczy ze znakiem zapytania czy my do niego należymy?) zachodni świat jakoś się popsuł. Tak jak skompromitował się komunizm, którego spadkobiercy albo funkcjonują jako prawicowe, często faszyzujące ustroje (Rosja, Chiny), albo jako żałośni bankruci - Kuba, tak kapitalizm zdaje się wraca do swoich korzeni. To może się skończyć tylko bardzo źle
pisałem, że to miejsce dramatycznie szybko się zmienia.
Ale tym razem oprócz tego plakatu wyborczego
Zdaje się, że Lizbona jest słabym miejscem do głoszenia tego typu haseł
Te bardziej pasują do tutejszej rzeczywistości
Ja w ogóle ubolewam, że sierp i młot są u nas tak skompromitowane, że się ich praktycznie nie używa. Ze względów estetycznych ubolewam, bo to są tak wspaniałe elementy języka awangardy
Ale wracam do opowieści, smutno mi bardzo, że podróż się kończy, choć też zauważyłem, że zawartość mojego plecaka stała się mocno nieświeża, ale to nie wymaga koniecznie prania w domu.
Lizbona na koniec, oprócz rozważań o złej organizacji tego świata (co dotyczy również odwiedzonych przeze mnie miejsc w Azji i jeszcze bardziej w Afryce, to nadal świetne miejsce - podobnie jak wcześniejsze Toronto.
Tym razem trafiłem na świetne bloki i dużo mniej znanej ceramiki - ta jest w Lizbonie wszędzie.
Ale było też UFO (a nawet dwa)
Mój hotel okazał się bardzo w porządku, dostałem nawet większy pokój niż zarezerwowałem - myślę, że dostał mi się ze względu na jego rezerwację przez niemieckiego pośrednika
A tuż obok jest Mr Pan
nawet do niego przed chwilą poszedłem i zjadłem bardzo smaczny ramen
A i jeszcze był kot
Osiedle ma m.in. takie bloki a w nich, na nich takie ceramiki
Nieopodal buduje się nowa Bydgoszcz (znaczy serce miasta - Bydgoszcz była pierwsza używając tego hasła, znaczy na pewno ktoś był przed Bydgoszczą, ale ja tego nie jestem świadomy)
M.in. takie coś powstało
W metrze rycerze robią a kuku
Można też spotkać rozliczne zwierzaki
Próbowałem sobie policzyć ile mnie ten wyjazd kosztował
Łatwo było z punktami i milami Jakieś 60k HH punktów 10K flying bluesów 40200 miles morsów oraz 19000 punktów IHG
Po stronie przychodów było dużo skromniej ponad 1000 flying blusów jakieś 1000 miles and morsów i ponad 1000 M+B mil dodatkowo 12000 punktów Best Western
Jeśli chodzi o pieniądze to pewnie wszystko kosztowało poniżej 11 K PLN Prawdopodobnie dałoby się zaoszczędzić jakieś 3K śpiąć taniej, zwłaszcza w Lusace
Żeby nie było bez zdjęcia to proszę: łączy ono dwie części mojej wycieczki a także pokazuje, że Chińczycy nie ostatnio zainteresowali się Afryką i nie ostatnio zaczęli budować tam infrastrukturę. Portrety z okazji budowy linii kolejowej Tanzania Zambia (TAZARA), którą w końcu nie jechałem
Na koniec zdjęcie pokazujące jak się zmienił budynek w okolicy w czasie moje półtoramiesięcznej nieobecności Zdjęcia z początku września i zdziś
A gdybym wrócił trochę później, ten budynek wyglądałby tak
W Maxie SCATa do Szymkentu mają tylko 40 pasażerów, ale nowy system i na razie nie potrafią przydzielić mi żadnego z wolnych miejsc.Jeeeeeej, udało się
@pabien nie chce wyjść na pana marudę
;) ale wystarczy wejść na twój profil i wszystko jest podane na tacy gdzie i kiedy lecisz, także nici z tajemnicy xD. Jak nie chcesz zdradzać wszystkiego to sobie chwilowo zmień profil na prywatny.
Na lot odprawiłem się wcześniej, ale oczywiście oni muszą tu pieczątki stawiać, miałem coś do wydrukowania, ale nie miałem drukarki, zresztą zauważyłem, że w danych mam stary numer paszportu.I to okazało się problemem, Pan spędził ze 40 min na odkręcaniu tego - od początku widać było, że chciał rozwiązać problem. W efekcie jednak okazało się, że straciłem moje miejsca oraz nr programu lojalnościowego, a przy bramce nie idzie wytłumaczyć o co mi chodzi. Trudno, dopiszę później
Całkiem to zabawne. Pojechałem nie na ten dworzec w Nanjing. Poszedłem wymienić bilet, pani sprzedala mi nowy i powiedziała, żebym sobie sam skasował stary kupiony w aplikacji. Akurat wybrałem tę z WeChat. Oczywiście się nie dało. Napisałem do nich - halo o co kaman, a oni że się nie da, choć ppwinno się dać. I jeszcze prosili o ocenę rozmowy.Złożyłem prośbę o chargeback. Nie za bardzo wierzę w pozytywny wynik, ale to głupio tracić 8 dyszek.Dziękując @gruby_inwersja za info z jego relacji o korzystaniu z rowerów, dodam jeszcze, że można je również wypożyczać jednorazowo, co kosztuje mniej niż złotówkę za 15 min jeśli odstawi się dobrze i ponad złotówkę jeśli gorzej.Jedyny problem z tymi rowerami jest taki, że one (choć przy regulacji siodełka jest 185 cm) są tak na max 160 cm wzrostu
jaco027 napisał:Rowery w Chinach....commoditized good [emoji3]To ciekawy temat, bo to właśnie na rowerach Chińczycy wchodzili w nowoczesność. potem przyszły motorowery, auta, później się to zelektryfikowano, a rowery są głównie w formie "nowoczesnej" czyli sharingowej
Pisałem, że Chiny ludowe są niefotogeniczne, z Tajwanem to zupełnie inna historia. Oni tu potrafią w żywe miasto, a i przyroda potrafi ładnie w nie wpełzać. Ale jednak są barbarzyńcami. Dziś pojechałem obejrzeć piękne futurystyczne domki, a zastałem zgliszcza. Szkoda. Zdjęcia będą później.A przy okazji napiszę o jednej rzeczy, o której wczoraj zapomniałem. W ludowych aplikacja Pekao odmówiła współpracy - nie dało się do niej zalogować. Muszą mieć jakąś blokadę, bo na Tajwanie wszystko OK. Dotyczy to tylko aplikacji, bo karta działała
Pisałem o problemach z odzyskaniem kasy za wymieniony bilet na pociąg. Rozpocząłem procedurę cashbacku, bo mi Chińczycy odpowiadali, że się nie da. Okazało się że to był chyba głównie problem komunikacyjny, ponieważ dziś 80% zapłaconej kwoty wpłynęło na mój rachunek.
A ja znów w ludowych. Pobyt na Tajwanie oceniam na 8/10, chętne się tam jeszcze wybiorę.Plan na Szanghaj jest prosty. Jadę do hotelu (pod lotniskiem), czytam książkę idę wcześnie spać, bo jutro o 8:50 mam kolejny lot
Ten salon jest świetny. Podczas mojej przesiadki obiecałem sobie,że nic nie zjem by nie zepsuć sobie pierwszego dnia urlopu w SIN. Cola ewentualnie drink o 5 rano to był plan. Jak zobaczyłem te kilka stacji live cooking to przepadłem. Wspaniałe rzeczy tam gotują i jeszcze jako zwiedzacz Mcdonaldów ( jem tylko rzeczy niedostępne w PL)zaliczyłem paneer cheese wrapa. Zero konsekwencji.
Potwierdzam. Tanzania scamerskie bankomaty. 4 transakcje. Wszystkie transakcje mialy byc bezprowizyjne... a byly 3 dodatkowe obciazenie albo kwotowo, albo procentowo. A podobno Nigeryjczycy scamuja... [emoji3]
A dziś był dzień transportowy. Pierwotny plan zakładał dotarcie do Mzuzu w Malawi.Nocleg miałem 5 min na piechotę od dworca z którego odjeżdżają busiki do granicy. Mogę to później dokładniej opisać. Busik tak jak ja wczoraj miał również postój techniczny. Stanął w kolejce do zapełnienia się w Tukuyu. Jeśli ktoś chciałby jechać z Mbeyi do granicy i mu się spieszy niech lepiej kupi przejazd do Tukuyu i tam się przesiądzie w pierwszy busik. Ja postanowiłem poczekać, zwłaszcza że dzięki temu miałem miejsce obok kierowcy.W przygranicznym Kasumulu na Muzungu rzucają się wymieniacze walut. Proponują oficjalny kurs 1 kwach za 1,5 szylinga. Udalo mi się wynegocjować bez problemu 1,2 Kwacha za szylinga, to znaczy że pewnie faktyczny czarnorynkowy kurs jest dużo wyższy, problem w tym, że internet nie podaje jaki. Dostałem 4 banknoty za mało, ale to moje gapiostwo (jakieś 24 zł straty) Udało mi się wytłumaczyć Boda Bodom, że ja się boję motorkiem i poszedłem piechotą do granicy, po drodze atakowany przez wymieniaczy walut.Przechodzenie granicy z Malawi to czysta przyjemność i jakieś 20 min. Super mili pogranicznicy po każdej stronie.Potem wsiadłem we właśnie odjezdzajacą dzieloną taksówkę do Karongi już nad jeziorem Malawi. Kosztowało mnie to jakieś 12 zł, choć czułem się oszukany.Taksówką była 7 osobowa, ale mała Toyota. Zaczęliśmy w 10, ale w najlepszym momencie jechało nas 11, w tym 4 osoby na przednich siedzeniach. Dwie na fotelu pasażera i dwie na fotelu kierowcy. Oczywiście jechaliśmy ponad 100 km/h. Najciekawsze w tym było, że w sumie ten przejazd okazał się całkiem wygodny.W Karondze postanowiłem przed dalszą drogą przejść się nad jezioro. I jestem zachwycony, aż szkoda że tyle czasu spędziłem w Tanzanii.Kiedy wróciłem powiedzieli mi, że nie ma już autobusu do Mzuzu (co potem okazało się nieprawdą), ale ja po tych słowach postanowiłem znaleźć sobie nocleg i zrobić spacerek po mieście.Na razie nadal pozostaję zachwycony. Zdjęcia pewnie pojawia się później, bo słabo u mnie z internetem. Na razie idę na wieczorny spacer i lulu, bo jutro mam autobus o godzinie nr 6
Właściwie to zapomniałem napisać najważniejszego. O ile bardzo mi się podoba w Malawi to jednak równocześnie czuję się tu dość niezręcznie. Bo to jednak miejsce, w którym najbardziej z dotychczas odwiedzonych widać, jak jest biedne. Po drodze np wielokrotnie widziałem ludzi w tym dzieci noszących wodę. Z drugiej strony wszystko to wygląda tak, jakby nasza cywilizacja przyniosła im głównie plastik, z którym nie wiadomo co zrobić więc zalega wszędzie.I jeszcze przychodzi mi na myśl takie porównanie. Rwanda, która ma dyktatora, ale nie jest skorumpowana nadal pozostaje biedna, ale ma dobre drogi, wygodny transport i jest tam czysto. Tu sytuacja wygląda inaczej.A propos polityki, to w Malawi przed kilkoma tygodniami odbyły się wybory. Przed nimi odwiedził kraj prezydent Botswany (tam demokratycznie zmienili władze na lepszą - prawdopodobnie) i apelował do rządzących żeby zaakceptowali wynik głosowania. Różnica jest taka, że tu wybrali starych (poprzednich) złych, jedyną zdobyczą jest akceptacja przegranej i demokratyczny mandat. Może następnym razem wybiorą lepiej - choć tu, zresztą nie tylko tu może być całkowita alienacja jakichkolwiek polityków od społeczeństwa
Wczoraj rano pojechałem do malawijskiego kurortu Nghata Bay i ... lekko się rozczarowałem. Znaczy są domki na wzgórzu nad zatoką i jest port, ale nie ma tam nic specjalnego. Wybrzeże w Karondze bardziej mi się podobało.Dodatkowo są egzotyczne activities. Plus można czasem popłynąć na wyspy - tylko mi się wydawało, że one należą do Mozambiku (bo leżą na jego wodach), a są malawijskie.Obejrzałem kurort i wróciłem do Mzuzu ma autobus do Lilongwe.Dzielone taksi kosztowało mnie 12K w każdą stronę, chyba powinno 10, albo mniej.Autobus ma oficjalną cenę o jest to 60k (po moim kursie poniżej 70 złotych, więc nie mało). Autobus miał odjechać o 12, ale złapał gumę więc wymiana koła (wzięli z autobusu jadącego w mniej ważnym kierunku), trochę zajęła.To spóznienie miało pewne znaczenie, bowiem powodowało, że część podróży odbywała się po zmroku, a w zasadzie w kompletnych ciemnościach, bo słońce zaszło księżyc jeszcze nie wyszedł. To jest jednocześnie czas wielkiego ruchu - prawie wszyscy wracają wtedy z pracy czym mają - od nóg poprzez różne jednoślady po auta wszelkiego rodzaju.Prawdopodobnie przez tę ciemność autobus miał wypadek. Wpadł na rowerzystę, który nagle zjechał na środek drogi. Autobus hamował, ale nie udało się do końca. Rowerzysta był pijany (prawdopodobnie tak wiotki od alkoholu, że nic poważnego sobie nie zrobił). Tym niemniej zabraliśmy go do szpitala, a potem czekaliśmy na policję. Zajęło to ponad 2h. W efekcie zamiast być o 18, byliśmy chwilę po 21:37. A stacja znajduje się na terenie chińskiego parku biznesowego na obrzeżach Lilongwe, w miejscu które ma być wybitnie niebezpieczne w nocy. Ja zarezerwowałem sobie lodge tuż obok, ale ze względu na ogrodzenia ponad 2 km na piechotę. Postraszony okolicą byłem zmuszony skorzystać z taksówki, która korzystała z okazji. Za ten dystans zapłaciłem 15K (16 zł - prawie jak Uber Airport). A lodge okazała się droga i beznadziejna,.miejsce kompletnym zadupiem. Musiałem zatem znów zapłacić za taxi jak za zboże - taksówki w Lilongwe są dramatycznie drogie na krótkich dystansach - nawet w aplikacji.Pojechałem do centrum, do hotelu rekomendowanego przez @zoli ale go sobie darowałem, bo mi lokalizacja nie pasowała, ruszyłem w kierunku centrum, które mnie mocno rozczarowało - może poza mostem wiszącym. Centrum to jedno wielkie targowisko w raczej mało atrakcyjnych budynkach i na ulicach.Pomyślałem jednak, że w Lilongwe miso być coś ładnego i zabrałem się za szukanie budynków administracji. Okazały się pięknym kompleksem zlokalizowany na Kapitał Hill. Na dodate dostępnym bez problemu i fotografowanym bez żadnych protestów.Przy jeździe w dól też było kilka atrakcyjnych budowli. Poruszałem się.pieszo lub jeździłem busikami. Kosztują w zależności od dystansu 1-2 K i mają bardzo przyjazną obsługę oraz pasażerów.Po pierwszych wątpliwościach i nawet myśleniu o ucieczce muszę dzień zaliczyć do udanych.Zdjęcie nie będzie bo w moim hoteliku za 45 K nie ma WiFi, znaczy jest, ale bez internetu
Klub w Lilongwe w piątek to jest specjalne doświadczenie. Ale można potańczyć i muzyka jest afrykańskim miksem, więc fajowa. Co jeszcze? Mnóstwo kobiet, chyba chętnych na wszystko. I totalnie bezpiecznie. O tym zapewniano mnie wcześniej, ale sprawdzenie to potwierdziło. Koszt imprezy z jedzeniem to jakieś 70 zł. Piwo 4,40 cola 3,30. Papu dowolne (znaczy świnka, krowa, koza, ryba) ok 5 zł.Spokojnie mogło być drożej, bo co chwila byłem proszony o postawienie piwa, ale odmawiałem bo nie do końca wiedziałem, do czego to prowadzi. W przeciwieństwie do klubów w których byłem w Kenii i Tanzanii tu się nie stoi przy stole tylko tańczy na parkiecie. Zdjęć nie będzie, bo choć to miejsce bardzo fotogeniczne to jednak nie wypada.
Już jestem na lotnisku, teraz czeka mnie najgłupsza i długa część podróży. I mnóstwo żarcia oraz piciaZambia jest zdecydowanie w top 3 państw afrykańskich. Chyba pierwsza. A ten ranking to:ZambiaRwandaMalawiEgipt Jednak wszystkie państwa są w nim wysoko, za wyjątkiem Tanzanii. Tam coś mi nie pasowało, jeszcze do końca nie rozumiem o co chodziW sumie Benin i Togo też byłyby nisko, ale mają ocean z falami i dają szansę na poduczenie się francuskiegoZambia byłaby lepsza, gdyby nie politycy. Tutejsi są bardzo źli.W Zambii karalne są m.in. homoseksualizm, krytykowanie rządu w social mediach.Zambia jest eksporterem energii elektrycznej przy czym w kraju prąd jest 2-4 godziny dziennie. Dla turysty jest to zazwyczaj niezauważalne, bo przybytki go obsługujące mają generatory.Niedawno zdarzyła się sytuacja, kiedy jakiś prezydent sąsiedniego państwa podziękował Zambii za to, że dzięki kupowanej od nich energii jego kraj nie wie co to wyłączenia prądu. Faux pas level maxLudzie tu są cudowni. Dodatkowo są piękni, znaczy tu i w Malawi. Dotyczy to zarówno kobiet jak i mężczyzn, przy czym szczególnie w Malawi ma to zastosowanie przede wszystkim do klasy najniższej - bogaci są grubi i brzydsi.Wracam wkrótce
1 mln km przeleciane gdzieś nad Etiopią. Teraz samolot ma techniczny stop w Rzymie. Ten lot z milionowym kilometrem w bardzo przyzwoitych warunkach. Kabina biznes w A350 Ethiopiana ma układ 1 -2-1 z poszczególnymi fotelami odizolowanymi od siebie i miejsce przy oknie. Po jedzeniu zasnąłem, nawet rumianku nie zdążyłem wypić. I piżamkę dają.
Toronto to niezły szok pod koniec podróży. Inny świat. Dużo dobrej architektury, mały ruch i używki. Ale można też znaleźć słoniaMają też najpiękniejsze wagony na świecie
Tak, ceny w Lizbonie od pewnego czasu kompletnie odleciały...A kiedyś, wcale nie tak dawno temu, była to jedna z najtańszych stolic w Europie, także pod kątem właśnie hoteli i innych opcji do spania.
Przyczyna: Golden visa...Portugal is one of Western Europe’s poorest countries, with government data showing more than 50% of workers earned less than 1,000 euros ($1,084) per month last year. The monthly minimum wage is 760 euros ($826).Rents in Lisbon, a tourist hotspot, have jumped 65% since 2015 and sale prices have sky-rocketed 137% in that period, figures from Confidencial Imobiliario, which collects data on housing, show. Rents increased 37% last year alone, more than in Barcelona or Paris, according to another real estate data company, Casafari.https://edition.cnn.com/2023/04/02/euro ... tugal-intl
Jeszcze może dodam dźwięki z biblioteki
https://youtube.com/shorts/DGCxCT1raPw? ... dluI9BGhWi
Zapomniałem napisać tego co najważniejsze, zresztą może być przydatne dla ewentualnie planujących odwiedzenie Victoria Falls - po stronie zambijskiej ich nie ma.
Ostatnia pora deszczowa była tak mało deszczowa, że rzeki powysychały. No i teraz wodospadów nie ma. Na dodatek to jest powód nieustannych blackoutów, bo znaczna część energii elektrycznej w Zambii jest generowana przez elektrownie wodneKażdego dnia podobało mi się w Lusace coraz bardziej.
Miasto jest stosunkowo łatwe w obsłudze. Ludzie mówią po angielsku, google mapa pokazuję trasy busów, nie ma tu mototaxi.
Może problemem jest ogólna niechęć do poruszania się piechotą po zmroku. Wszyscy mówią - tego się nie robi. A po 22 to w ogóle policja patroluje miasto, zatrzymuje pieszych, odwozi na komisariat i wlepia mandat 52 kwacha za włóczęgostwo.
Kiedy któregoś dnia szedłem do pewnego urzędu z prośbą o zgodę na obejrzenie budynku Findeco od środka i rozglądałem się wokoło, uznałem, że ta Lusaka to całkiem solidne miasto. Drogi asfaltowe w dobrym stanie, chodniki, no może trochę dużo drutów kolczastych i mury wokół domów za wysokie.
Tyle, że kiedy postanowiłem przejść między jedną taką okolicą a drugą trafiłem na zabudowę znacznie mniej reprezentacyjną - ten rejon nazywa siebie w Chipata - jak miasto od którego rozpocząłem pobyt w Zambii. Bez drutów i murów, ale też bez asfaltu i chodników, a sądząc po usłudze ładowania telefonów, również w części bez elektryczności. Przy czym w dzień nie chodzenie tam nie wydaje się wiązać z jakimkolwiek niebezpieczeństwem - częściej się pozdrawia ludzi i przybija żółwika.
Pierwsze noce spędziłem w Jest Western niedaleko CBD I to chyba była dobra lokalizacja.
Radisson jako hotel jest lepszy, ale to trochę małe więzienie. Wieczorem można z niego tylko wyjechać - nawet do restauracji czy klubów znajdujących się dosłownie po drugiej stronie ulicy.
Co poza tym? Jestem już odprawiony na mój następny zestaw lotów, więc z z wielkim żalem pora żegnać się z Afryką, mam nadzieję, że nie ma długo.
Wczoraj, nie bez udziału alkoholu - nawet nie w jakiś ogromnych ilościach - straciłem portfel. Nie, nikt mi go nie ukradł - jakimś sposobem zostawiłem go w Yango zaraz po płaceniu. Niestety właściciel auta (nie kierowca - ten nie odbierał telefonu) nie znalazł go. Lubiłem ten portfel, był chyba więcej warty niż jego zawartość. Bo miałem w nim tylko kartę do pokoju i trochę kwachów. A to dlatego, że w hotelu powiedziano mi, iż miejsce do którego się wybieram - taka dyskoteka dla miejscowych - nie jest jakoś szczególnie bezpieczne. Ja jednak jakiegokolwiek dyskomfortu będąc tam nie odczuwałem.
Na koniec pobytu zwiedziłem jeszcze kampus uniwersytecki. A także, co mi się rzadko zdarza kupiłem pamiątkę - tkaninę chitenge.
Wiedziałem, że jej cena dla zambijcxyków to 25 kwachów. W stoisku dla turystów przed mallem chcieli 250. Pojechałem do Chipaty, zapytałem ile kosztuje, usłyszałem że 35 - nawet się nie targowałem - 2m ładnie pomalowanej tkaniny za 5,50 zł
Obrazki z Chipaty plus miejsce, gdzie kupiłem chitenge
Uniwersytet
Muzeum Narodowe - całkiem w porządku.
Mniej malownicza strona ChipatyJuż jestem na lotnisku, teraz czeka mnie najgłupsza i długa część podróży. I mnóstwo żarcia oraz picia
Zambia jest zdecydowanie w top 3 państw afrykańskich. Chyba pierwsza. A ten ranking to:
Zambia
Rwanda
Malawi
Egipt
Jednak wszystkie państwa są w nim wysoko, za wyjątkiem Tanzanii. Tam coś mi nie pasowało, jeszcze do końca nie rozumiem o co chodzi
W sumie Benin i Togo też byłyby nisko, ale mają ocean z falami i dają szansę na poduczenie się francuskiego
Zambia byłaby lepsza, gdyby nie politycy. Tutejsi są bardzo źli.
W Zambii karalne są m.in. homoseksualizm, krytykowanie rządu w social mediach.
Zambia jest eksporterem energii elektrycznej przy czym w kraju prąd jest 2-4 godziny dziennie. Dla turysty jest to zazwyczaj niezauważalne, bo przybytki go obsługujące mają generatory.
Niedawno zdarzyła się sytuacja, kiedy jakiś prezydent sąsiedniego państwa podziękował Zambii za to, że dzięki kupowanej od nich energii jego kraj nie wie co to wyłączenia prądu. Faux pas level max
Ludzie tu są cudowni. Dodatkowo są piękni, znaczy tu i w Malawi. Dotyczy to zarówno kobiet jak i mężczyzn, przy czym szczególnie w Malawi ma to zastosowanie przede wszystkim do klasy najniższej - bogaci są grubi i brzydsi.
Wracam wkrótce1 mln km przeleciane gdzieś nad Etiopią. Teraz samolot ma techniczny stop w Rzymie. Ten lot z milionowym kilometrem w bardzo przyzwoitych warunkach. Kabina biznes w A350 Ethiopiana ma układ 1 -2-1 z poszczególnymi fotelami odizolowanymi od siebie i miejsce przy oknie.
Po jedzeniu zasnąłem, nawet rumianku nie zdążyłem wypić.
I piżamkę dają.
Na zdjęciach dość zaskakujące menu.
Przystawka wygląda lepiej niż danie (to nie ja rozlałem wino - jakby co.
Kopytka pasażera w C. Mam skarpetki żeby nie dać security w Addis okazji do wąchania moich bosych stóp. Nie udało się do końca bo przed lotami TATL jest drugie security a tam już skarpetek nie miałem.
Trochę bałem się temperatury w Toronto, bo jednak wielu ciepłych rzeczy nie mam (teraz przybędzie piżamka), ale zdaje się, że dopiero w PL zmarznę.
Mają również najpiękniejsze wagony na świecie
Niestety wifi na lotnisku nie pozwala na załadowanie dokumentacji fotograficznejZaległe zdjęcia
Są też ludziki z rur
A ja już w Lizbonie. Tym razem w Y, więc kopytka białe - zbędne bo ciepło
Lot TAP to mój pierwszy przelot cieniasem przez Atlantyk.
Samolot miał pełna klasę C - chyba nawet na płasko rozkładane fotele i mnóstwo chamskiego biznesu (LF może 40%). Chyba jeszcze nigdy nie przespałem tak dużej części nocy.
Czas na śniadanko w salonie a potem decyzję: lecieć do FRA czy zostać na nockę?
Prawdę mówiąc liczyłem na overbooking na locie do Frankfurtu okazało się jednak, że samolot był tylko pełny. Cóż wybrałem deszczową, ale ciepłą Lizbonę.
A tak przy okazji to ceny noclegów tutaj są absolutnie chore, przynajmniej dziś. Mnie ratuje rezerwacja zrobiona na hrs dość dawno temu za 85 EUR w 4* hotelu z niezłymi opiniami i dobrą lokalizacją, bo inne podobne są ponad 2 razy droższe. Zaraz się przekonam czy wszystko jest OK z tą rezerwacją
Nasz (znaczy ze znakiem zapytania czy my do niego należymy?) zachodni świat jakoś się popsuł. Tak jak skompromitował się komunizm, którego spadkobiercy albo funkcjonują jako prawicowe, często faszyzujące ustroje (Rosja, Chiny), albo jako żałośni bankruci - Kuba, tak kapitalizm zdaje się wraca do swoich korzeni. To może się skończyć tylko bardzo źle
Już w relacji z Lizbony
lizbona-jeszcze-nie-jest-za-pozno,1506,175104
pisałem, że to miejsce dramatycznie szybko się zmienia.
Ale tym razem oprócz tego plakatu wyborczego
Zdaje się, że Lizbona jest słabym miejscem do głoszenia tego typu haseł
Te bardziej pasują do tutejszej rzeczywistości
Ja w ogóle ubolewam, że sierp i młot są u nas tak skompromitowane, że się ich praktycznie nie używa. Ze względów estetycznych ubolewam, bo to są tak wspaniałe elementy języka awangardy
Ale wracam do opowieści, smutno mi bardzo, że podróż się kończy, choć też zauważyłem, że zawartość mojego plecaka stała się mocno nieświeża, ale to nie wymaga koniecznie prania w domu.
Lizbona na koniec, oprócz rozważań o złej organizacji tego świata (co dotyczy również odwiedzonych przeze mnie miejsc w Azji i jeszcze bardziej w Afryce, to nadal świetne miejsce - podobnie jak wcześniejsze Toronto.
Tym razem trafiłem na świetne bloki i dużo mniej znanej ceramiki - ta jest w Lizbonie wszędzie.
Ale było też UFO (a nawet dwa)
Mój hotel okazał się bardzo w porządku, dostałem nawet większy pokój niż zarezerwowałem - myślę, że dostał mi się ze względu na jego rezerwację przez niemieckiego pośrednika
A tuż obok jest Mr Pan
nawet do niego przed chwilą poszedłem i zjadłem bardzo smaczny ramen
A i jeszcze był kot
Osiedle ma m.in. takie bloki a w nich, na nich takie ceramiki
Nieopodal buduje się nowa Bydgoszcz (znaczy serce miasta - Bydgoszcz była pierwsza używając tego hasła, znaczy na pewno ktoś był przed Bydgoszczą, ale ja tego nie jestem świadomy)
M.in. takie coś powstało
W metrze rycerze robią a kuku
Można też spotkać rozliczne zwierzaki
Łatwo było z punktami i milami
Jakieś 60k HH punktów
10K flying bluesów
40200 miles morsów
oraz 19000 punktów IHG
Po stronie przychodów było dużo skromniej ponad 1000 flying blusów jakieś 1000 miles and morsów i ponad 1000 M+B mil dodatkowo 12000 punktów Best Western
Jeśli chodzi o pieniądze to pewnie wszystko kosztowało poniżej 11 K PLN
Prawdopodobnie dałoby się zaoszczędzić jakieś 3K śpiąć taniej, zwłaszcza w Lusace
Żeby nie było bez zdjęcia to proszę: łączy ono dwie części mojej wycieczki a także pokazuje, że Chińczycy nie ostatnio zainteresowali się Afryką i nie ostatnio zaczęli budować tam infrastrukturę. Portrety z okazji budowy linii kolejowej Tanzania Zambia (TAZARA), którą w końcu nie jechałem
Zdjęcia z początku września i zdziś